Moje plecy pod ciężarem torby wręcz umierają. Szkoła jak szkoła, same 'świrowanki'. Bardzo chce mi się śmiać. ; D
Mimo, że był to ciężki dzień jestem uśmiechnięta od ucha do ucha. Monika zachorowała. Postanowiliśmy do niej zadzwonić. Gabi (taka mała i śmieszna) udawała, że się topi, krzyczała do słuchawki ' toniemy.!. Woda zalała szkołę.!. Bulbulghh'. Ogólnie było fajnie. A najważniejsze, że pogoda się poprawiła :)) Może dzisiaj zrobię kilka zdjęć i Wam je pokażę. Teraz siedzę z laptopem na łóżku i prostuję plecy. Nieźle się wymęczyły ;P Jak dobrze. Zapomniałam napisać, że w połowie drogi do domu zapomniałam parasolki -.-
Musiałam się wracać. Ehh... no cóż, taki los zapominalskiego ;d A i chciałam powiedzieć, że sprawdzian z angielskiego był dosyć łatwy. Uff. No napiszę jeszcze wieczorem ; * Do zobaczeniaa ; **
Dobry humor to podstawa! :D
OdpowiedzUsuńI miejmy nadzieję, że na nowo będzie cieplutko. (;